19 września 2015

Rozdział Pierwszy

   Obserwowałam z daleka Renesmee zastanawiając się nad tym co krąży mojej córce po głowie. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że powinnam zostawić ją w spokoju i pozwolić żyć swoim życiem, ale nadal nie docierał do mnie fakt, że moja mała córeczka jest już dorosła. A raczej dorasta i nie potrzebuje ciągle być pilnowana przeze mnie czy przez Edwarda. Sama doskonale dałaby sobie radę jeśli pojawiłoby się jakieś zagrożenie. Z moich ust wyrwało się ciche westchnięcie. Nie sądziłam, że tak ciężko będzie pogodzić mi się z faktem, że Nessie nie jest już taka malutka. Czasami żałowałam, że rosła tak szybko. Nie miałam szansy nacieszyć się macierzyństwem tak jak wszystkie ludzkie kobiety, ale nie miałam najmniejszego zamiaru narzekać. Rudowłosa nagle podniosła wzrok, a jej czekoladowe tęczówki zatrzymały się na mnie. Posłałam córce delikatny uśmiech, który ona zaraz odwzajemniła. Z gracją podniosła się ze swojego miejsca, aby w przeciągu paru sekund pokonać dzielącą nas odległość. 
- Długo już mnie obserwujesz? - spytała zatrzymując się niecały metr przede mną. 
- Chwilkę. Nie chciałam ci przeszkadzać... Czekasz na Jacoba? 
   Uniosłam brew do góry. Mimo to, że miałam ponad siedem lat, aby przyzwyczaić się do tego, że mój najlepszy przyjaciel wpoił się w moją córkę nadal do mnie nie docierał. Edward też nie był z tego zadowolony, ale co my mogliśmy zrobić? Najważniejsze było dla nas szczęście Renesmee, a my w prawdzie mieliśmy sporo czasu, żeby się do tego przyzwyczaić. Wiedziałam, że mimo wszystko ciężko będzie mi przyjąć do wiadomości to, że moja córka w przyszłości prawdopodobnie zwiąże się z moim najlepszym przyjacielem. Nie chciałam dla niej tego. Powinna się zakochać i przeżyć prawdziwą miłość. Nie wątpiłam w uczucie Jake do mojej córki, ale byłam przekonana, że gdyby w przyszłości się ze sobą związali Nessie czułaby się do tego zobowiązana. A nie powinna. Jeśli już miałaby z kimś być to tylko z kimś kogo kocha. Tak jak ja pokochałam Edwarda. 
 Renesmee nagle roześmiała się wesoło. Od zawsze uwielbiałam słuchać jej głosu, a kiedy była jeszcze malutka rzadko kiedy się odzywała woląc używać swojego daru. Z wiekiem nadeszła też chęć mówienia z czego my wszyscy byliśmy zadowoleni. 
- Nie, chciałam tylko wyjść na spacer, żeby pomyśleć - odpowiedziała. Usiadła pod drzewem zgarniając długie loki na jedno ramię. Tego nie wzięłam pod uwagę. Może faktycznie powinnam zostawić ją w spokoju? Przecież nie potrzebowała już mojej opieki dwadzieścia cztery godziny na dobę. Spokojnie da sobie radę sama w lesie. Będąc niecałe czterysta metrów od naszego domku z bajki. 
- Och, to ja... W takim razie cię zostawię. 
Już nic nie odpowiedziała, a jedynie kiwnęła głową, wbijając wzrok, gdzieś w przestrzeń. Jeszcze przez parę sekund wpatrywałam się w jej drobną sylwetkę, ale w końcu zrezygnowałam z podglądania mojej córki. 
   Czułam się zbyt młodo jak na matkę nastolatki. W prawdzie moja też mnie urodziła będąc młodą kobietą i musiała szybko dorosnąć – czego nie udało się jej zrobić do tej pory, ale ja... Czułam się zupełnie inaczej. Z pewnością byłam bardziej dojrzalsza niż moja matka. Przeżyłam już wiele kłopotów o których ona nawet nie śniła. Na całe szczęście nie musiała przechodzić przez to co moja wampirza rodzina. 
  Idąc przed siebie nawet nie zauważyłam, kiedy przede mną nagle wyrósł mój dom. Uśmiechnęłam się z ulga. Jako wampir nie miałam prawa się zmęczyć, ale ten spacer był jak na dzisiejszy dzień zbyt długi. Mogłam wcale nie wychodzić i spędzić dzień zakopana w pościeli z książką jak robiłam to kiedyś. 
   Weszłam do środka nie wyczuwając nigdzie Edwarda. Nic nie wspominał o tym, że gdziekolwiek by wychodził. Zagryzłam wargę rozglądając się po niezbyt dużym mieszkaniu. Dla naszej trójki było wystarczające, a ja nie potrzebowałam żadnych zmian. Tak jak było teraz było wręcz idealnie, a każda chociaż najmniejsza poprawka tylko zrujnowałaby ten magiczny wygląd. Po kilku sekundach krążenia w tą i z powrotem dałam sobie spokój z szukaniem męża. Pewnie znowu został porwany przez chłopaków na małe polowanie. I ja miałabym się za to złościć? Zaśmiałam się krótko, aby po chwili opaść bezwładnie na kanapę. Wzięłam do ręki pilot od telewizora licząc na to, że może znajdę jakiś ciekawy film, ale niestety przeliczyłam się. Leciały same talk-show, których nie znosiłam oglądać. Zrezygnowana włączyłam jakiś program o zwierzętach. Lepsze takie coś niż nic, prawda? A nie chciałam siedzieć w pustym mieszkaniu sama. Tak przynajmniej coś leciało, a w domu nie było takiej nieprzyjemnej ciszy. Położyłam się na kanapie, podkulając pod siebie nogi. Chociaż bardzo chciałam zasnąć sen już nigdy nie będzie dla mnie ucieczką od świata. Chociaż bardzo bym się starała nie będę w stanie zniknąć na kilka godzin z tego świata i zapomnieć o wszystkim i wszystkich. Jeszcze na początku zdarzało mi się tęsknić za ludzkimi rzeczami. Takimi jak jedzenie czy spanie, ale udawało mi się o tym szybko zapominać. Miałam teraz życie z którego nie chciałam rezygnować. Wspaniałego męża, kochaną córkę. Nawet, gdyby istniała szansa na to, abym ponownie została człowiekiem nie skorzystałabym. Powoli godziłam się z tym, że kilkanaście lat ludzie, których kocham odejdą. Taka była kolej rzeczy. Oni byli śmiertelni, a ja otrzymałam życie wieczne u boku wspaniałych ludzi, którzy teraz byli moją rodziną. Nie raz rozważałam to czy nie przemienić najbliższych, ale to była ich decyzja czy by chcieli zostać wampirami. Oczywiście żadne z moich rodziców nie zdawało sobie sprawy z tego kim, a raczej czym się stałam. I tak miało zostać. Coraz ciężej było ukrywać mi prawdę. Oboje dostrzegli to, że się nie zmieniałam i już od ponad siedmiu lat wyglądam tak samo. Nawet makijaż nie potrafił mnie postarzyć. Ludzie w Forks też zaczynali dostrzegać to, że coś tu nie gra. Moi najbliżsi przyjaciele wyjechali z miasteczka na studia i już długo ich nie widziałam. Przynajmniej nimi nie musiałam się martwić. Ale wszyscy inni... To zdecydowanie była najwyższa pora, żeby się przeprowadzić. Musiałam o tym jeszcze porozmawiać z całą resztą, ale wiedziałam, że Esme i Carlisle poprą mój pomysł. Powinniśmy znaleźć miasto w którym moglibyśmy zamieszkać.
  Podniosłam się do góry, kiedy usłyszałam ciche kroki w domu. Moje oczy od razu odnalazły topazowe tęczówki Edwarda. Nie byłam w stanie powstrzymać uśmiechu na jego widok. Wampir znalazł się przy mnie w przeciągu sekundy. 
- Gdzie byłeś? Nie, żebym się specjalnie martwiła tym, że zaniknąłeś, ale mogłeś nie uprzedzić, że gdzieś wychodzisz. - Jęknęłam. Klęknęłam na kanapie, a męża objęłam za szyję przyciągając do siebie. Te kilka godzin przerwy było stanowczo zbyt długie. Musnęłam lekko jego chłodne wargi. - Więc? Co takiego pochłonęło tak dużo twojego czasu? 
- Ciebie też dobrze widzieć, Bello. - Wymruczał ignorując moje pytania. Przewróciłam oczami. Chyba naprawdę chciał mnie zdenerwować, chociaż nie miałam za co być zła. - Uciąłem sobie pogawędkę z Jacobem. Długą pogawędkę. 
  Uniosłam brwi do góry wyraźnie zaskoczona jego odpowiedzią. Spodziewałam się usłyszeć wszystko inne, ale nie to. Rozmawiał z Jacobem? Zamyśliłam się na moment, starając się sobie przypomnieć jakąś sytuację, która w jakiś sposób zaszkodziłaby mojemu przyjacielowi, ale nic nie przychodziło mi do głowy. W ostatnim czasie zachowywał się bez zarzutu, więc nie powinno być żadnych ostrzegających rozmów. Chyba nawet nie chciałam sobie wyobrażać tego jak ta rozmowa według Edwarda wyglądała. 
- A więc? Co takiego złego zrobił Jake, że musiałeś go pokarać swoją obecnością? 
   Nie przepadali za sobą i ta jedna rzecz z całą pewnością się nie zmieni. Prawdopodobnie jako jedyna z całej rodziny – nie wliczając Renesmee oraz Alice, która korzystała z Jake wtedy, kiedy bolała ją głowa i musiała odpocząć od męczących wizji – lubiłam zmiennokształtnego. Nasze relacje po mojej przemianie również uległy zmianie, ale nie miałam zamiaru przestać chłopaka kochać. Oczywiście nie w taki sposób w jaki kochałam Edwarda, ale Jake nadal mimo wszystko był ważną osobą w moim życiu. Chociaż często był naprawdę irytujący i jedyne na co miałam ochotę to zakopać go głęboko pod ziemią, żeby więcej mnie nie wnerwiał. 
- Edwardzie co takiego zrobił? - Spytałam zmuszając męża do tego, aby spojrzał mi w oczy. Uniosłam brwi do góry w oczekiwaniu na jakąkolwiek odpowiedź, ale wydawało mi się, że tym razem będę musiała wyciągnąć to z niego siłą. - Więc...? 
- Nic szczególnego. Poza tym, że wkurza każda żywą istotę na tej ziemi. - Odpowiedział najwyraźniej starając się obrócić całą sytuację w żart. Cóż nie udało mu się. Ściągnął moje ręce ze swojej szyi i delikatnie od siebie odepchnął. 
   Zabolało. 
Usiadłam z powrotem na kanapie wbijając wzrok w telewizor. Nie rozumiałam dlaczego nie chciał mi powiedzieć tego co takiego zrobił Jake. Nigdy nie mieliśmy przed sobą sekretów, a teraz nagle zaczął unikać odpowiedzi na pytanie, które było dla mnie znaczące? Gdyby chociaż powiedział, że poszedł z nim porozmawiać o typowo męskich sprawach, w co i tak bym nie uwierzyła, bo oboje trzymali się od siebie z daleka, a rozmawiali wtedy, kiedy było to konieczne, może czułabym się trochę uspokojona, ale teraz? Jak miałam rozumieć jego słowa? Wyraźnie coś chciał przede mną ukryć, a ja zbyt dobrze znałam swojego męża, żeby być ślepą i naiwnie wierzyć w jego zapewnienia, że wszystko jest w porządku. 
- Jeśli ty mi nie powiesz to sama się tego dowiem. - Warknęłam podnosząc się ze swojego miejsca. Zawsze mogłam przycisnąć tego drugiego i dowiedzieć się wszystkich potrzebnych informacji. Spojrzałam na męża, który wyglądał na nieco zaskoczonego moim wrogim nastawieniem, ale z łatwością przyszło mi zignorowanie go. 
- Bello... 
- Nie Belluj mi tu teraz! - Syknęłam mrużąc oczy i wskazując na niego palcem. - Trzeba było mi odpowiedzieć. Sama sobie znajdę odpowiedzi, wielkie dzięki. 
   Nie dodałam nic więcej po prostu wychodząc z domku. Bezpośrednio skierowałam się w stronę rezerwatu. Nie powinnam tam iść, ale ciekawość była silniejsza niż zdrowy rozsądek. Miałam nadzieję, że Edwardowi nie przyjdzie do głowy pomysł, aby za mną iść. Sądziłam, że będzie zapowiadał się cudowny dzień, a tymczasem okazało się być zupełnie inaczej. Biegłam przed siebie sprawnie omijając każdą napotkaną przeszkodę na swojej drodze. Zatrzymałam się dopiero przy rzece, która była granicą między terytorium zmiennokształtnych, a naszym. Wbiłam wzrok w krzaki starając się dostrzec czyjeś oczy, ale nikogo, ani nie widziałam, ani nie czułam. Zagryzłam wargę w momencie, kiedy zdecydowałam się na to, aby skoczyć. Cofnęłam się o kilka kroków do tyłu, aby po paru krótkich sekundach skoczyć na drugą stronę. Z zadziwiającą gracją wylądowałam na zmieni. Wyprostowałam się szybko. Będąc na ich ziemi musiałam zachować ostrożność. Mimo tego, że łączyły nas przyjacielskie stosunki wampiry nadal nie były tu mile widziane. Odwróciłam się słysząc szelest. Zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować usłyszałam tylko głośny krzyk jednego z członków plemienia. 
- Nie!
_______________________________
Hej, hej. Dawno nie pisałam nic o "Zmierzchu", więc zbyt dobrze mi to nie wychodzi. Muszę się znowu wczuć w rolę Belli i reszty rodziny. Mam nadzieję, że da się przeczytać rozdział i do najgorszych nie należy. Nowy rozdział pojawi się zapewne w niedługim czasie. c; No to do następnej, cześć! (:

2 komentarze:

  1. Pierwsza, pierwsza! xD (Wróżka Chrzestna w "Shreku", o ile pamiętam xD)
    Poczekałam trochę, ale jak zwykle było warto. Będę sukcesywnie powtarzać, że stęskniłam się za Twoim pisaniem, a to opowiadanie masz mi dokończyć - tak, to groźba, na dodatek karalna. A wspomnij mi raz jeszcze, że z tym początkiem coś jest nie tak, to obiecuję, że nawet Rufus zacznie się jawić jako przyjemny flegmatyk, jeśli porównać go ze zdenerwowaną mną. xD
    Podoba mi się to, jak opisałaś rozterki Belli, która zdecydowanie nie nadaje się na matkę nastolatki. Renesmee dorosła i już nie potrzebuje rodziców, czego Cullen oczywiście nie może przeboleć. Niejedna matka nie zaakceptuje tego od tak mając przynajmniej piętnaście lat na odchowanie dziecka, więc co ma powiedzieć Bella, której zabrano połowę tego czasu? Rozumiem również jej wątpliwości co do Jacoba, wpojenia i związku Nessie z dawnym przyjacielem, tym bardziej, że sama najlepiej wiesz, co ja sądzę o kundlu.
    Rozmowa z Edwardem mnie rozbroiła, zwłaszcza sarkastyczne uwagi Belli. Nie jest taka bezbarwna jak w książce i chwała Ci za to, bo zwykle spojrzenie tych topazowych oczu by wystarczyło, żeby zaprzestała pytań. Kiedy pan miodowy ideał nauczy się tego, że żony się nie okłamuje, tym bardziej, że już nie ma przed sobą człowieka, ale butną wampirzycę? Nic dziwnego, że się zirytowała. Sama trzasnęłabym drzwiami w takiej sytuacji.
    Końcówka mnie zaintrygowała, tym bardziej, że obaliłaś moją pierwotną teorię. Ach, dlaczego? Teraz nic nie wiem, poza tym już sobie przypominam, dlaczego mnie chcesz zabijać za takie końcówki. Pisz szybko następny, bo aż się doczekać nie mogę ;>
    Weny, kochana.

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, to że rozdział wyszedł źle, a ty za słabo wczułaś się w Belle, martwić się nie musisz :D Wyszło super! Naprawdę, przeczytałam prolog, który bardzo mi się spodobał, jednak nie ukrywam, że zawsze po przeczytaniu dobrego prologu mam pewne obawy, obawy że nowy rozdział nie wyjdzie tak dobrze, że się zawiodę. Jak widać martwiłam się nie potrzebnie, bo wyszło świetnie! Naprawdę mi się podoba.
    Bella przekroczyła granicę? :O
    Niezła końcówka!
    Ale wydaje mi się,że zrobiła za duże zamieszanie, powinna zadzwonić do Jake'a czy coś.. a tu taka w gorącej wodzie kąpana XD
    Chociaż wydaje mi się, że cała ta rozmowa Jake'a i Edwarda dotyczyła Reenesme. No, ale dowiem się jak przeczytam następny rozdział.. Więc lecę szybko to zrobić :)

    Całuski Charlotte :)

    OdpowiedzUsuń