31 stycznia 2016

Rozdział piąty

Renesmee
Dzień wcześniej

Wiedziała, że znowu zaczyna się dziać coś niedobrego. Ostatnie lata były naprawdę spokojne, a wszyscy mieli nadzieję na to, że będą mogli już w spokoju przetrwać resztę ich wiecznego życia. Zarówno w domu dziadków jak i w jej własnym panowała dziwna atmosfera, a nawet żarty wujków nie potrafiły nikogo rozluźnić, a wszystko zaczęło się od drobnych kłamstw ojca. Rozumiała, że chciał, aby obie z mamą były bezpieczne, ale to w końcu zawsze niewiedza była najniebezpieczniejsza. Była zdziwiona tym, że cała rodzina milczy jak zaklęta, a wydobycie z nich jakichkolwiek informacji graniczy z cudem. Renesmee nie chciała się wtrącać, była przekonana, że jeśli będą musieli to jej powiedzą co się dzieje. Zresztą miała wrażenie, że wciąż jest traktowana jak dziecko, którym już dawno temu przestała być. Mama to rozumiała i prawie na każdym kroku jej to udowadniała. Nie traktowała jej tak jak reszta rodziny, jakby miała pięć lat i trzeba byłoby ją prowadzić wszędzie za rączkę. Samej siebie również nie uważała za wyjątkowo dorosłą, ale nie potrzebowała ciągle ich opieki. Wiedziała, że kiedyś nadejdzie taki dzień, kiedy będzie chciała pójść swoją własną drogą z dala od rodziców i dziadków. Kochała ich wszystkich, to jedno miało się nie zmienić, ale nie mogłaby spędzić całej wieczności z nimi. Była ciekawa czy w ogóle pozwoliliby jej wyjechać. Bella z całą pewnością by się zgodziła, ale tata... 
Edward był ciężkim przypadkiem. Widziała jak na nią patrzy, kiedy wychodziła do La Push, żeby się spotkać z Jacobem. Jakby miała wyjść i już nigdy więcej nie wrócić. Miała wrażenie, że wraz z tym jak ona rosła jej ojciec robił się coraz bardziej zaborczy. A może to tylko było jej wyobrażenie. Nie reagowała, bo chyba większość ojców była zazdrosna o swoje córki, kiedy te wychodziły, żeby spotkać się z kolegami.
Chyba byli. 
Po skończonej rozmowie z wampirzycą Renesmee od razu wyszła z domu. Przez chwilę rozważała czy nie przełożyć rozmowy z Jakiem na inny dzień, ale ostatecznie ruszyła dobrze sobie znaną ścieżką. Droga do La Push nie zajęła jej dużo czasu, wręcz przeciwnie była tam znacznie szybciej niż myślała. Od razu ruszyła nad klif, gdzie miała się spotkać z przyjacielem. Dostrzegła jego sylwetkę bez problemu. Na jej twarzy pojawił się niewielki uśmiech. Nie rozumiała dlaczego za każdym razem jak widzi Jake czuje się... Cóż lepiej. Chłopak potrafił jej poprawić humor jak nikt inny i właśnie za to go uwielbiała. Był z nią od zawsze, a kiedy kogoś potrzebowała pierwszy ustawiał się do kolejki, żeby jej pomóc. Jak tylko znalazła się dość blisko pomachała do niego ręką. Indianin podniósł się ze swojego miejsca i przebiegł te kilka metrów. Nessie pisnęła cicho, kiedy jego silne ramiona owinęły się wokół niej. Chłopak okręcił się z nią wokół własnej osi, a w chwili, kiedy postawił ją na ziemi jego usta musnęły jej czoło. Była przyzwyczajona do tego typu gestów, byli ze sobą naprawdę blisko. 
- Ciebie też dobrze widzieć, Jake. - rzuciła ze śmiechem. Kilka kosmyków opadło je na twarz, ale zaraz związała gęste włosy w kucyka. Czuła się o wiele lepiej, kiedy spokojne loki opadały jej na plecy, ale przy dość wietrznej pogodzie wolała mieć je wszystkie w jednym miejscu. - Chcesz się przejść?
- Jeśli tylko na to masz ochotę – odpowiedział z uśmiechem. Wyczuła w nim pewną rezerwę, ale nie zamierzała się pytać. Znała chłopaka na tyle, aby wiedzieć, że jeśli będzie chciał się z nią podzielić problemem to zrobi to. Nie potrafiła na niego naciskać i żądać odpowiedzi. Jacob złapał ją za rękę, ot całkiem naturalny gest. Chyba wszyscy byli przyzwyczajeni do tego, że ta dwójka jest nierozłączna. Chłopak był dla niej naprawdę ważny. Szli wzdłuż plaży w milczeniu. Renesmee miała wrażenie, że panująca między nimi cisza wcale nie jest dobrą ciszą. Oczywiście wcześniej zdarzały się dni, które spędzali w milczeniu, ale teraz nie potrafiła znaleźć odpowiedniego wytłumaczenia dlaczego między nimi jest teraz tak dziwnie. Spojrzała kątem oka na Indianina. Chłopak patrzył przed siebie, a jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.
- Więc... - zaczęła, ale równie szybko urwała.
Jake spojrzał w jej stronę, ale był to zaledwie ułamek sekundy. Chłopak po jakimś czasie się zatrzymał. Tak naprawdę nie miał pojęcia jak powinien zacząć tą rozmowę. Chyba najlepiej byłoby, gdyby zostawił to tylko dla siebie, ale nie potrafił dłużej trzymać dziewczyny w niepewności. Musiał wiedzieć czy czuje do niego coś więcej niż tylko przyjaźń. Renesmee puściła jego rękę, a sama się objęła ramionami. 
- Powiesz mi wreszcie co jest nie tak? - zapytała. - Nie lubię, kiedy ciągle ktoś coś przede mną ukrywa. Wierz mi, moja rodzina robi to przez cały czas. To naprawdę nie jest nic przyjemnego, zwłaszcza, że wcale nie jestem już takim dzieckiem jak się wszyst...
- Kocham cię Renesmee.
Rudowłosa otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale ostatecznie je zamknęła. W jej oczach malowało się zaskoczenie. Tego zdecydowanie nie spodziewała. Wpatrywała się w chłopaka szeroko otwartymi oczami, a jej czekoladowe tęczówki znacznie pociemniały. Przecież to nie było możliwe, prawda? Byli da siebie jak rodzeństwo, a rodzeństwo takich rzeczy do siebie nie czuje. Oczywiście kochała go, ale nie w ten sposób. 
- Powiedz coś. - poprosił, jednocześnie tym samym tylko pogarszając sytuację. Pół-wampirzyca cofnęła się o kilka kroków. W głowie miała chaos, zupełnie nie wiedziała jak powinna zareagować na tego typu wyznanie. Nie spodziewała się, że chłopak postanowi jej powiedzieć coś takiego. Nawet przez ten cały czas do głowy jej nie przyszło, że chłopak, którego traktuje jak brata mógłby czuć do niej coś więcej niż przyjaźń. Tak naprawdę to wciąż to do niej nie docierało. - Renesmee, ja mogę to wytłumaczyć. To... ja... Pamiętasz jak ci opowiadałem o wpojeniu? O Samie i Emily? - zapytał.
Poderwała głowę do góry. Doskonale pamiętała tamtą rozmowę. Rodzice też jej o tym opowiadali, a właściwie mama. To ona wiedziała dużo o zmiennokształtnych. Spędziła z nimi więcej czasu niż ktokolwiek inni z jej rodziny. Jednak nigdy nie przyszło jej do głowy, że wpojenie mogłoby dotyczyć jej samej. Z drugiej strony tłumaczyło to wiele spraw – dlaczego między jej rodziną, a Quiletami jest spokój, czemu pozwalają jej spokojnie tu przychodzić i nikt na nią nie warczy. Dziewczyna wzięła głęboki wdech. Nie potrafiła ułożyć sobie tego wszystkiego w myślach. To było dla niej stanowczo zbyt wiele, gdyby może wiedziała wcześniej, albo... Nie. Nie było żadnego usprawiedliwienia. Jake okłamywał ją...
- Jak długo? - spytała odwracając od niego wzrok. Nie potrafiła teraz na niego spojrzeć. Nie miała nigdy chłopaka, ani tym bardziej nie była zakochana i nie wiedziała jak powinna zareagować.
- Od siedmiu lat.
- Wow.
Nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Kochał ją od siedmiu lat? Przecież... TO znaczyłoby, że był w niej zakochany, kiedy była jeszcze małym dzieckiem! Znaczy, w porządku – wiedziała na czym polega wpojenie, ale nie potrafiła wyobrazić sobie tego, że to ona jest obiektem wpojenia. Przygryzła nerwowo dolną wargę, starając się po raz kolejny ułożyć te fakty w głowie, ale nie potrafiła. Tego było dla niej najzwyczajniej w świecie za dużo. Potrzebowała czasu do namysłu, musiała porozmawiać na ten temat z mamą, a co najważniejsze zdecydować co ona sama czuje do chłopaka. Gdyby to było takie proste odpowiedź dostałby już teraz. Nie czuła się gotowa psychicznie na to, żeby z kimkolwiek być w związku. Patrząc na swoją rodzinę oczekiwała tego, że któregoś dnia w jej życiu pojawi się mężczyzna, który zawróci jej w głowie, a poza nim nie będzie widziała już nikogo innego. I ze wzajemnością. W porządku, pomyślała biorąc znowu głęboki wdech, na spokojnie to przemyślisz i wrócisz z odpowiedzią. Chociaż wcale nie była pewna tego czy tak szybko wróci. Mama z całą pewnością jej pomoże rozwiązać tą sytuację, ale ostateczna decyzja mimo wszystko będzie zależała właśnie od niej. 
- Potrzebuję czasu, Jacob. To wszystko mi się po prostu nie mieści w głowie, a ty... nie mogę tu dłużej zostać. Przepraszam. - wydukała.
Miała zamiar już odejść, wystarczyła niecała sekunda, żeby zniknęła, ale tym razem Jacob był szybszy. Czasami się przedrzeźniali kto jest szybszy, ścigali, ale tym razem wcale nie miała ochoty na żadne wyścigi. Chciała tylko jak najszybciej wrócić do domu i zapomnieć o tej całej sytuacji. Pisnęła, kiedy ręce chłopaka zacisnęły się na jej ramionach. Odwrócił ją w swoją stronę, a to wcale się jej nie spodobało. Chyba domyślała się co zaraz się stanie, ale nie była w stanie zareagować. W momencie, kiedy poczuła duże i ciepłe usta chłopaka na swoich przez jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Zdecydowanie nie tak wyobrażała sobie swój pierwszy pocałunek, to miało być coś innego! Przyjemnie, obie strony chcące tego, a tymczasem ona nawet nie chciała w tej chwili znajdować się blisko chłopaka. Nie wiedziała ile to trwało, może kilka sekund, może kilkanaście minut. Kiedy wreszcie ją puścił poczuła się jeszcze gorzej. Na ustach wciąż czuła jego pocałunek, wymuszony. Wargi jej drżały, a w oczach zbierała się wilgoć. 
- Jak mogłeś?! - wydusiła z siebie w końcu. Zareagowała automatycznie, nie mogła sobie pozwolić na to, aby ktokolwiek traktował ją w ten sposób.
Nie poczuła samego uderzenia, usłyszała jedynie jak jej własna, drobna dłoń uderza o policzek Indianina, a potem jego jęk. Zabolało dopiero po kilku sekundach, kiedy zdała sobie sprawę z tego co zrobiła. Policzek zmiennokształtnego zrobił się czerwony, a Renesmee miała wrażenie, że z każdą następną sekundą robi się coraz ciemniejszy. Zasłużył sobie, uspokoiła się w myślach, aby przypadkiem nie przyszło jej do głowy, aby go za to przepraszać. Chłopak przez jakiś czas nie podniósł na nią wzroku, ani nie wykonał żadnego gestu. Po prostu stał wpatrując się w piasek. Dopiero, kiedy podniósł głowę Nessie cofnęła się o krok. On sam zrobił krok do przodu.
- Ness...
- Nie zbliżaj się! - warknęła. - Zostaw mnie w spokoju, Jacob. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, a to twoje wpojenie? Zostaw je dla siebie ja tego nie potrzebuję! Nie chcę go, ani nie chcę ciebie! - zawołała. Nie zwróciła uwagi na to co mówi, ani na to jak mógłby się po jej słowach poczuć chłopak. Zranił ją, nie chodziło już nawet o sam fakt, że ukrywał coś takiego przed nią przez tyle czasu, ale o pocałunek. Czuła się z tym naprawdę źle, wykorzystana. Chociaż jemu z całą pewnością o to nie chodziło. Przyglądała mu się przez chwilę, ale kiedy poczuła napływające do oczy łzy odwróciła się na pięcie i w przeciągu kilku sekund zniknęła. Musiała wrócić, nie potrafiłaby zostać ani chwili dłużej w jego towarzystwie.
Wracać do domu również nie chciała. Wiedziała, że tata wyczyta wszystko z jej myśli, czasami żałowała, że nie ma takiego daru jak mama, a Edward w każdej chwili może zajrzeć jej do głowy. Naruszając prywatność. Wpadła do domku, starając się zachowywać naturalnie jednak oczywiście nie potrafiła się tak zachować. Była roztrzęsiona i zagubiona, dowiedziała się dziś tylu rzeczy, a potem to wszystko... 
- Mamo. - jęknęła, a Bella pojawiła się w przedpokoju pół sekundy później. Renesmee wiedziała, że nie będzie musiała jej nic tłumaczyć. Poczuła się od razu lepiej, kiedy Bella ją do siebie przytuliła. Obecność matki znacznie jej pomogła, kojący dotyk, ciche słowa, które wypowiadała, aby ją uspokoić. Pozwoliła się zaprowadzić do swojej sypialni. Wraz z wampirzycą opadła na łóżko. - Jake... on...
- Cii, nie musisz mi nic mówić. Będzie jeszcze czas na rozmowę. - zapewniła głaszcząc ją po włosach, starając się jakoś córce pomóc uspokoić. Teraz chyba wolałaby nie wiedzieć co takiego zrobił chłopak, bo z całą pewnością, gdy tylko Renesmee zaśnie pojawiłaby się w rezerwacie robiąc mu piekło. Nikt nie miał prawa ranić jej córki. - Opowiesz mi wszystko jak się uspokoisz. Płacz jak musisz, to pomaga. - dodała szeptem.
Sen byłby dla niej w tej chwili wybawieniem. Niecierpliwie czekała, aż zaśnie. Leżała w łóżku razem z Bellą, odwrócona do niej plecami. Wampirzyca przytulała ją przez cały czas, nawet na chwilę od niej nie odchodząc. Przestała płakać, więc mogło teraz być tylko lepiej. Nie pamiętała, aby kiedykolwiek coś wywołało u niej tak silne emocje. Nie mogła nic poradzić na to, że była przerażona tym pocałunkiem i wyznaniem chłopaka. Chciała tylko zapomnieć o tym całym dniu, wymazać go z pamięci lub cofnąć czas i nie zgodzić się na rozmowę. Ale czy to w jakikolwiek sposób by jej pomogło? Dowiedziałaby się o tym później, a to też nie byłoby dobre.
- Śpij Nessie, jesteś zmęczona powinnaś odpocząć. - poprosiła cicho Bella. - Zostanę z tobą, a ty spróbuj zasnąć, w porządku?
- Postaram się. - odpowiedziała szeptem. Złapała wampirzycę za rękę, którą ułożyła sobie blisko głowy. Czuła się teraz jak małe dziecko, ale potrzebowała tego. Chciała poczuć, że ma przy sobie mamę. Zdziwił ją brak Edwarda w domu, ale chyba nie powinna się zdziwić, że rodzice nie spędzają właściwie czasu w tym samym pomieszczeniu. A czasami nawet w domu.
Musiała jeszcze leżeć tak przez jakiś czas, a kiedy w końcu zasnęła poczuła się lepiej. Sen się jej teraz przyda, a kiedy odpocznie będzie mogła na spokojnie o wszystkim opowiedzieć mamie, a potem się zastanowić nad tym co powinna zrobić. Chociaż z całą pewnością teraz przez jakiś czas nie będzie miała ochoty na to, aby chociaż słyszeć o Jacobie. Zranił ją w sposób o który nawet go nie podejrzewała, zabrał jej coś co było przeznaczone dla kogoś kogo kocha, a tymczasem on postanowił sobie po prostu ją pocałować. Och, gdyby tylko wiedziała z całą pewnością nie dopuściłaby do takiej sytuacji. Powstrzymałaby go w jakiś sposób, obroniła się czy odepchnęła go od siebie, a tymczasem po prostu mu na to pozwoliła. 

Tej nocy nie miała żadnych snów. Obudziła się rano i to na dodatek sama, ale nie przeszkadzał jej brak obecności mamy. Wyczuwała, że jest w domu, a Bella najpewniej opuściła pokój dopiero po jakimś czasie od jej zaśnięcia pozwalając jej w spokoju spać. Powoli się podniosła do pozycji siedzącej. Rozmasowała skronie, w duchu dziękując, że nie będzie cierpiała na ból głowy spowodowany płaczem. Do tego wszystkiego jeszcze tego jej brakowało. Zwlokła się powoli z łóżka. Podeszła do szafy i wyciągnęła z niej luźniejsze ubrania. Nie miała zamiaru dziś wychodzić z domu, więc Rose i Alice nie będą się mogły przyczepić do jej niezbyt wyszukanego stroju. Zerknęła w stronę lustra, ale bardzo szybko odwróciła wzrok. Musiała się doprowadzić do porządku. Szybko przemieściła się do łazienki chcąc uniknąć rozmowy z kimkolwiek. W łazience zdjęła z siebie wszystkie ubrania i wskoczyła pod prysznic od razu odkręcając gorącą wodę. Potrzebowała tego, uniosła głowę ku strumieniu. Mokre włosy lepiły się jej do twarzy i ciała, odgarnęła je po chwili na plecy, a dłoń oparła o ścianę. Wciąż miała w głowie spory mętlik, wspomnienia wróciły do niej gwałtownie. Przełknęła ślinę. Skupiła się na prysznicu. Na gorącej wodzie, która spływała po jej ciele, na zapachu szamponu, który wycisnęła na dłoń i zaczęła wcierać w włosy, na wodzie, która uderzała o brodzik. Na wszystkim co skutecznie odwracało jej uwagę od niechcianych myśli. Musiała przestać myśleć o zdarzeniach z wczoraj. To już było za nią, a dopóki nie będzie chciała nie musi tam wracać. Miała spokój, a przynajmniej na jakiś czas. Znała go na tyle, aby wiedzieć, że niedługo będzie chciał otrzymać jakąś wiadomość od niej, ale tymczasowo nie będzie mógł liczyć nawet na durnego SMS-a. Nie miała również zamiaru czuć się winna przez to, ze nie będzie mu odpowiadać. Sam sobie w końcu zasłużył na takie traktowanie. 
Wyrzucenie z siebie tego wszystkiego co się zdarzyło wczoraj między nią i zmiennokształtnym okazało się być naprawdę pomocne, a mama była dla niej wyrozumiała, nie osądziła jej. Renesmee widziała, że Bella się zdenerwowała, kiedy dziewczyna wspomniała o niechcianym pocałunku, cóż wcale się wampirzycy nie dziwiła. Brak obecności Edwarda był dobry. Nie musiała kontrolować swoich myśli i w spokoju mogła wszystko opowiedzieć matce, którą traktowała jak przyjaciółkę i nie obawiać się tego, że ktokolwiek je usłyszy. Rozmowa była jej w tej chwili potrzebna, poczuła się znacznie lepiej. Późnym popołudniem razem z mamą postanowiła się przejść do reszty, nie było praktycznie dnia, kiedy się nie widzieli, więc i teraz byłoby dziwnie, gdyby tam nie zajrzały. Przed pójściem miała zamiar poprosić Bellę, aby w obecności Edwarda nałożyła na nią tarczę, jednak ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu decydując się na to, że będzie trzymała tamte myśli z dala od siebie. Posiadanie rodzica, który w każdej chwili mógł przeszperać ci umysł było uciążliwe. Do domu wpadła z szerokim uśmiechem witając się z każdym po kolei. Zachowywała się tak jak zawsze, porozmawiała z ciotkami, podrażniła się z ich partnerami i wymieniła kilka zdań z Esme i Carlislem. Niczego więcej jej do szczęścia nie było trzeba. A w momencie, kiedy padło słowo „polowanie” ucieszyła się jeszcze bardziej – przyda się jej trochę odskoczni od tego wszystkiego, a poza tym wampirza część Renesmee domagała się w końcu pożywienia. 
I tak całą rodziną wyszli na polowanie nawet nie spodziewając się tego, że po powrocie będzie na nich czekał niespodziewany gość.
______________
Nie bić! Pierwszy raz piszę z perspektywy Renesmee. Chyba jest dobrze, w razie czego krzyczeć. Będę się poprawiać. 

2 komentarze:

  1. Hej ;3
    Kolejny rozdział tak szybko w porównaniu z ostatnimi, co bardzo mnie cieszy. Jestem również zachwycona perspektywą, co zresztą wiesz, więc masz mi się nie przejmować, bo efekt jest cudowny, serio. W kwestii Renesmee zawsze mam wymagania pod sam sufit, a ten rozdział w pełni mnie satysfakcjonuje, co już coś znaczy. Cudnie i tyle, i będę to powtarzać aż do skutku.
    Byłam ciekawa, jak przedstawisz rozmowę o wpojeniu, a ostateczny efekt bardzo przypadł mi do gustu. Zwłaszcza reakcja Nessie na słowa Jacoba, ale to akurat było do przewidzenia – nie lubię go, zresztą tak jak i Ty. xD Bardzo chętnie bym zobaczyła, jak chłopak dostaje w twarz, bo oczywiście ten fragment przypadł mi do gustu najbardziej. Tak już całkiem na serio, absolutnie nie dziwi mnie reakcja Nessie i to, jak bardzo zła i oszołomiona była z powodu zachowania Jake'a. Traktuje go jak brata, zresztą sama zawsze tak ich widziałam, nawet mimo irytującego charakteru Jacoba: jak rodzeństwo, ale nic ponad to. Dobrzy przyjaciele, cokolwiek… Nie para, więc tym bardziej cieszy mnie rozwój wydarzeń. Sama wpadłabym w szał, gdyby mój pierwszy pocałunek wyglądał w ten sposób, tym bardziej, że to bardzo ważny moment – coś wyjątkowego, a po tym, co zrobił Jacob… Ech, zawiodła się i nic dziwnego.
    Pisałam już, że uwielbiam Bellę jako matkę w Twoim wydaniu? Jeśli tak, to powtarzam: uwielbiam ją. Czuć więź między nimi i bardzo dobrze, bo w wielu historiach spotkałam się z tym, że Nessie po prostu sobie była, Bella też, ale relacji żadnych. Tutaj to czuję i super ^^
    Jedna rzecz:
    - Kocham cię Renesmee. – przecinek przed Renesmee. Podejrzewam, że nieuwaga, bo później już były gdzie trzeba :D
    Czekam na kolejny, no i perspektywę Hayley, bo aż jestem ciekawa, jak to się dalej potoczy. ^^

    Nessa

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,
    podoba mi się Twoja historia o Cullen'ach. Chciałabym, żeby Renesmee była z jakimś wampirem, bo jakoś wkurza mnie Jacob. Zawiodłam się na nim, ponieważ nie powinien na niej naciskać. JEstem ciekawa też dlaczego Edward unika Belli. Przecież są małżeństwem..a on zachowuje się jakby był singlem.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    http://kazdy-ma-swoja-druga-twarz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń